3 historie i przepis na chleb (i film na końcu)
Dzisiaj pokażę swój przepis na chleb. W innym wpisie możesz także zobaczyć pomysł na prosty chleb z gara [ZOBACZ]. Na swój pierwszy chleb, który zawsze wychodzi. I jeszcze 3 historie o chlebie.
Dom to….kuchnia, stół, piec, chleb. Macie też takie skojarzenia? Ja mam. Życzymy młodym żeby im chleba nie zabrakło, zarabiamy na chleb(z masełkiem ), każde dziecko przychodzi z bochenkiem chleba pod pachą.
Chleb pszenny, żytni, kukurydziany, orkiszowy i coraz częściej bezglutenowy jemy niemalże na całym świecie. Macie jakieś skojarzenia ze smakiem, zapachem chleba? Ja mam trzy.
Kilka monet dla piekarza – o chlebie historia pierwsza
Pierwsze to z dzieciństwa i ciemne, ciężkie, kwaskowe, duże bochny z małomiasteczkowej piekarni w południowej Wielkopolsce. Miasteczko leżało w pobliżu przedwojennej granicy z Niemcami i mimo Wielkopolski człowiek czuł się trochę jak na Dolnym Śląsku.
Spędzałam tam wakacje u babci i pamiętam te wielkie, szarawe kromki z kilogramowego bochna. Jeździło się po chleb na rowerze do sklepiku przy piekarni, na całej ulicy unosił się oszałamiający zapach świeżego pieczywa. W soboty kobiety lub starsze dzieci wiozły do piekarni ciasta do upieczenia. Zwyczaj może dziwny ale tamtejsze kobiety uważały dostępne piekarniki gazowe za zło, a pieców chlebowych już nie było. Poza tym nigdzie nie upiecze się takiego drożdżowca jak w piecu na prawdziwym ogniu.
Widok był niesamowity, bo gospodynie wiozły te ciasta (surowe) na rowerze trzymając je w blaszce na kierownicy i często drugie na bagażniku. Ciekawiej robiło się w czasie deszczu, ponieważ zestaw rower i dwa ciasta powiększał się o parasolkę, oczywiście rozłożoną i przytrzymywaną jedną ręką. Czasami też zawoziłam z babcią ciasta i czekałam na upieczenie swojego drożdżowca.
Miałam wówczas darmową lekcję pieczenia wraz z warsztatami. Nie znam jego przepisu na chleb, ale swoją pracę wykonywał magicznie. Mogłam obserwować jak piekarz włącza maszynę do mieszania ciasta na chleb (taki wieeelki robot kuchenny typu kitchen aid), potem rytmicznie urywając kulki chlebowego ciasta wrzuca je na wagę, a następnie do koszyczka w kształcie bochenka i zostawia jeszcze chwilę do wyrośnięcia. Ludzie czekali na upieczenie swoich ciast w ciepłym, pachnącym pomieszczeniu.
Robiło się przyjemnie, rozmawiano o codziennych sprawach, polach, domach, nowej gospodyni proboszcza. Taka integracja niemalże z animacją. W sobotę piekarnia pełniła dla miejscowych kobiet funkcję klubokawiarni i świetlicy w jednym. Za upieczenie dwóch blach płaciło się piekarzowi kilka monet, co łaska. Miał na swoje męskie wydatki czyli Sporty bez filtra i butelkę rozrywki po niedzielnym obiedzie. Cudnie było i mogłabym tak dalej…..
Pod murami Carcassonne
Druga historia zdarzyła się we Francji i jest jak to dzisiaj się mówi – magiczna. Byłam bardzo młoda i z grupa studentów zwiedzaliśmy Francję stareńkim Jelczem. Z oszczędności pieniędzy i czasu noclegi mieliśmy w autobusie w trakcie nocnych przejazdów albo na polu namiotowym. Docieraliśmy rano do ciekawych miejsc, zwiedzaliśmy i dalej w drogę.
Do Carcassonne przyjechaliśmy o czwartej rano. Błąkaliśmy się pod murami, snuliśmy się po średniowiecznych uliczkach czekając aż się trochę rozjaśni. Poczuliśmy zapach! TEN zapach! Zapach świeżego pieczywa. Jak zahipnotyzowani podążaliśmy za tą znaną na całym świecie, słodkawą wonią. Doszliśmy do miejsca gdzie tętniło życie, paliło się jasne światło i pachniało jedzeniem, domem, a to wszystko w sercu samej historii, średniowiecznym mieście.
Wyszedł do nas piekarz ubrany jak wszyscy piekarze na biało. Coś do nas zagadał, a potem przyniósł ciepłe, chrupiące bagietki. Daliśmy mu za nie jakieś monety, przycupnęliśmy na kamiennych schodach które miały prawdopodobnie ponad 800 lat i zajadając świeżą bagietkę patrzyliśmy jak nad katedrą Saint-Michael budzi się dzień. To jest moje najpiękniejsze wspomnienie z tamtego wyjazdu.
Pierwszy prosty chleb
Historia trzecia wydarzyła się u mnie w naszym wiejskim, prawie stuletnim domu. Nie była może magiczna, ale i tak ją chętnie wspominam. Upiekłam swój pierwszy chleb, który nadawał się do spożycia. Nawet dzieci stwierdziły, że był pyszny. Miałam wcześniej kilka prób i to właśnie przed Wielkanocą.
Wyszedł mi kolejno zakalec, twardy kamień oraz spalona kupka czegoś. Prawie się zniechęciłam, ale podjęłam kolejną próbę i wreszcie się udało! To nie był jeszcze chleb na zakwasie tylko na drożdżach, ale z mieszanej mąki, z otrębami, ziołami i chrupiącą skórką. Zupełnie nieporównywalny z chlebami kupnymi, ale też inny niż te moje ze wspomnień. Ale zapach był genialny, ten sam co za dawnych lat.
Przepis na chleb – pierwszy, prosty i skuteczny
Przepis na chleb, dopracowany tak, by udał się za pierwszym razem. Nie jak mi, za czwartym razem. Proporcje są na dwa chleby, bo wiadomo jeden świeży chleb to za mało.
- 1 kg mąki – może być biała , mieszana pół na pół z razową albo żytnią
- szklanka otrąb pszennych (lub razowych) lub płatków owsianych
- 3/4 łyżki soli
- 1 łyżka cukru
- 2,5 do 3 dkg drożdży świeżych
- litr ciepłej wody
- kilka łyżek oleju
Wymieszać, lekko wyrobić, zostawić na ok.20-30 min do wyrośnięcia, przełożyć do blach keksówek wysmarowanych olejem i wysypanych otrębami. Prosty przepis na twój pierwszy chleb.
Pozostawić jeszcze trochę do wyrośnięcia, włożyć do piekarnika nagrzanego do 200-220 stopni, piec przez 20 min.z nawiewem i grzaniem góra/dół, potem pozostawić sam dół.Piec ok.40-45 minut. Aby skórka nie była zbyt twarda można włożyć na dno piekarnika naczynie z wodą.
Powodzenia w wypiekaniu pierwszego chleba! Może Mielkanoc będzie dobrym czasem na takie eksperymenty.