Addio pomidory

Addio, pomidory, addio ulubione,
Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół.
Nadchodzą znów wieczory sałatki nie jedzonej,
Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół.

To cóż, że jeść ja będę zupy i tomaty,
Gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ
W te witaminy przebogaty.
Znacie? Kabaret Starszych Panów i niezapomniane wykonanie pana śp. Wiesława Michnikowskiego. Ten protest song scoverowały współczesne „Domowe Melodie”. Polecam ich wykonanie. Zabawne, że teledysk do tej piosenki nakręcili w szklarni. Takie to znamienne teraz.
https://www.youtube.com/watch?v=Y9pI8yAGgZI

Słoneczka nie zachodzą za zimowy stół

Od kilkudziesięciu lat pomidory są dostępne przez cały rok, a ceny nawet w lutym nie są zbójeckie. Dlaczego więc czekamy na te lipcowo-sierpniowe? Dlaczego zajadamy się malinówkami i limami? Bo pomidor wyhodowany na otwartej przestrzeni, który dojrzewał na słońcu, a do tego jest starą odmianą, ma smak zupełnie nieporównywalny z pomidorami marketowymi odmiany „pomidor luz”.

 


Czy ja jestem zupa pomidorowa, żeby mnie każdy lubił?

Wszyscy je kochamy, powstają piosenki na ich cześć i zabawne powiedzonka. „Czy ja jestem zupa pomidorowa, żeby mnie każdy lubił ?” . Sosy pomidorowe do makaronów, pulpetów i gołąbków. Zupy z ryżem, kluskami, kremy. Ketchupy, pasty. Te wszystkie potrawy mają już stałe miejsce w klasycznej kuchni polskiej. A przecież w Polsce powszechnie uprawiamy go stosunkowo krótko. Niby już w XIX wieku zawędrował na nasze ziemie, ale tylko do ogrodów dworskich i szlacheckich. Jeszcze w latach 40-50 XX wieku chłopi zrywali je i trzymali na oknach jako ozdobę, uważając za truciznę. Opowiadała mi o tym babcia mojego męża.

 

Włosi wiedzą co dobre

We Włoszech pomidor to niemal warzywo albo i owoc, zdania są podzielone, narodowe. W czasie szczytu pomidorowego Włosi wyciągają specjalną prasę do przeciskania pomidorów i w garażach przerabiają na przeciery setki kilogramów. Niewiele włoskich potraw obędzie się bez, chociaż odrobiny pomidorów. Przypomina mi to czas kiszenia kapusty na wsiach, niestety przed laty.

 

Co złego  zrobiliśmy pomidorom?

Co się w takim razie stało, że uprawa pomidorów w ogrodach, urosła do rangi sztuki tajemnej? Jeszcze 30 lat temu zbierałyśmy z mamą z działki pomidory koszami. Nikt nie słyszał o zarazie ziemniaczanej, grzybicy, braku minerałów. Sadziło się, zbierało, przetwarzało w słoiki. Pomidory owocowały jak szalone, szklarniowe były też dostępne, ale dopiero wczesną wiosną. Smak oczywiście nieporównywalny.

Co zrobiliśmy takiego tym wspaniałym warzywom, że teraz nie chcą owocować i dojrzewać „pod chmurką”. Na każdym forum ogrodniczym rady czym pryskać, jak hartować, czym podlewać. Tysiące odmian i tak naprawdę żadna nie jest odporna. Gdzie popełniliśmy błąd, że po 100 latach od przybycia pomidorów do Polski, mamy szklarniowe przez cały rok, a w ogrodach zarazę i grzybicę. Smutne to bardzo, możliwe, że nasze wnuki nie będą znały już smaku dojrzałej na słońcu malinówki.

 

Addio pomidory…ogrodowe

Ja jeszcze się nie poddałam i mam w tym roku ponad 40 krzaczków różnorodnych odmian. Od malutkich koralików, gruszeczek, koktajlowych, jajowatych lim, po duże bawole serca i malinówki. Rok dla pomidorów ogrodowych był z jednej strony łaskawy, bo mało deszczu chroniło je przed grzybicami. Z drugiej strony ciężki, bo susza okropna. Krzaczki wyglądają marnie, ale owocują i nie chorują.

Póki jeszcze możemy cieszyć się sezonowymi pomidorami, proponuje wam kilka przepisów. Zamykamy w słoiki nasze słoneczka zachodzące nie tylko za zimowy stół, ale może i na zawsze.